Watra kończy się nad ranem… ale pobudka jest wcześniej niż zwykle! Ostatniego (pół) dnia obozu to ostateczne sprzątanie lasu i apel kończący. No i tradycyjne zdjęcia drużyn.
Do zobaczenia za rok!
fot. Marek M
Ostatnia noc to jedyny moment obozu, kiedy można siedzieć przy ogniu do rana. To też największe i najbardziej uroczyste wydarzenie podczas naszego pobytu w lesie. Zwykle watrę dzielimy na część oficjalną – w mundurach – i nieoficjalną, która trwa do rana. Zaczynamy obrzędowym rozpaleniem ognia, mianowaniem jego strażników (wielkie wyróżnienie!) i przedstawieniem obozowych dokonań. Każda drużyna opowiada co robiła i śpiewa piosenkę. Od zeszłego roku wyjątkowym dodatkiem jest obecność drużyn starszych, które po dwutygodniowej wędrówce dołączają do nas na obozie w lesie. Dla przypomnienia – chłopcy40 pokonali 8000 metrów przewyższenia i przeszli ponad 200km przez Bieszczady i Beskid, a dziewczyny40 przemaszerowały przez Karkonosze i dotarły aż do czeskiej Pragi. Po dwugodzinnej wielkiej fecie młodsze zuchy i wszyscy którzy chcą spać udają się na spoczynek, a pozostali bawią się aż do rana.
fot. Marek M
Jeszcze zestaw losowych zdjęć z różnych momentów obozu. Prezentujemy Jonasza (również naszego absolwenta), który w tym roku podjął się ciężkiej pracy kierowcy. Pokazujemy zuchy w kuchni i na stołówce. Julkę, która pomagała nam sie wygrzebać spod stosu faktur. Zobaczycie także nasze ratowniczki – Basię i Magdę które ratowały nas na wodzie i Anię Kowal, bez której byłoby ciężko utrzymać wysoki standard obozu. Kilka zdjęć z obozowych kuchni dziewczyn40 i 132MDH. Jacka znad patelni i Klarę znad książki finansowej (elektronicznej, a jakże!). I kilka zdjęć z chatek i ciszy u chłopaków40. Kominki u zuchów40. Filipa, który chyba najwięcej z nas wszystkich pracował – wydawał i przyjmował jedzenie do magazynu żywnościowego, a także takie artykuły pierwszej potrzeby jak gwoździe, papier toaletowy czy podwieczorki. Jego służba zaczynała się wraz z przybyciem piekarza o 6.15, a kończyła po ciszy nocnej. No i Mikołaja szefa wszystkich szefów. Nie zobaczycie Marka, bo wykonywał te fotogramy barwne 🙂
Miłego oglądania!
Jak co roku w drugim tygodniu obozu wszystkie drużyny zebrały się na Wielkiej Polanie Ogniskowej by razem się bawić. Polana to nie byle miejsce, bo gościły już na niej liczne festiwale muzyczne, m.in. Kurkowizja ’14 i ’16, Spotkanie Odkrywców ’16, Wielkie Dionizje ’14 i zostawiły po sobie nie małą sławę. Jak zwykle frekwencja dopisała i na koncercie Maksa Denvera pojawiły się tłumy by razem kołysać się w rytmie znanego przeboju.
Zuza nie chciała oddawać drużyny, bo tak zżyła się z dziewczynami, że nie wyobrażała sobie życia bez nich. A jednak przyszedł ten czas, by przekazać granatowy sznur, a wraz z nim obowiązki drużynowej. Od 11 sierpnia dziewczyny prowadzić będzie Maria, która od dłuższej chwili przygotowuje się do objęcia tej funkcji. Ma mocną ekipę!
Obozowa kuchnia to temat na oddzielny wpis, więc więcej możecie przeczytać tu:
Kuchnia od zaplecza – HAL2017
Kuchnia na trzech kuchcików – HAL2018
W tym roku tylko kilka zdjęć – nasi kucharze, czyli Jacek i Paulina to absolwenci drużyn, którzy pracują/uczą się w zawodzie. Gotowanie dla ponad 70 osób (2 gromady zuchowe + zgrupowanie) to nie lada wyzwanie!
A co nam przygotowywali? Same pyszności. Pozostawię je zdjęciom, a dodam tylko, że 30kg pstrąga czy 36kg wołowiny to dla nas pestka!
Trochę odsapnęliśmy, rozpakowaliśmy TIRa, rozliczamy obóz. A w międzyczasie zdjęcia z dnia otwarć.
Jeśli zastanawiacie się co i jak jedliśmy w tym roku na obozie to ten wpis jest dla Was.
Zuchy standardowo jadły w dużej wspólnej kuchni, gdzie gotowali dla nich Paulina z Jackiem (nasi harcerscy „absolwenci”). Natomiast harcerze tak jak w roku ubiegłym gotowali sobie sami w podobozach ze składników dostarczonych przez zgrupowanie. Dodatkowym wyzwaniem było gotowanie na piecach – w każdym podobozie harcerskim takowy został wymurowany na kwaterce.